środa, 3 sierpnia 2016

Wczasy

Już piąty dzień mieszkam sobie w domu rodziców i jest niemal tak jak za dawnych lat. Niemal, bo wtedy najchętniej biegałam wszędzie gdzie się dało, byleby w domu nie siedzieć, a teraz sprawia mi to przyjemność. I niemal, bo wtedy oni byli w domu, a dziś ich nie ma. W końcu po ponad dziesięciu latach nijakich urlopów wybrali się razem nad morze, przy dobitnym nacisku dzieci :) Nie, nie, 500+ nie miało na to wpływu. Dzieci mają za stare, żeby się załapać na datek od państwa ;) Pojechali do ośrodka, do którego jeździliśmy wieki temu, na prawdziwe wczasy z wyżywieniem w tamtejszej stołówce, do domku kempingowego, na szczęście już skanalizowanego, więc nie muszą biegać do wspólnych toalet i pod wspólne prysznice. Nie ma już obowiązku meldunkowego, więc też nie muszą się tam zgłaszać do biura w celu dopełnienia obowiązków administracyjnych, co było tam bardzo długo i rzetelnie przestrzegane :)


No więc pojechali, a ja miałam wracać do siebie, ale dobrze mi tu i postanowiłam trochę zostać. Co prawda nie byłabym sobą gdybym wysiedziała nic nie robiąc. Zabrałam się za odrestaurowanie mebli, które są w piwnicy - szafek na przetwory, szpargały i na narzędzia; ojciec nie będzie szczęśliwy, że mu mieszam, ale co tam, moim zdaniem ma bałagan, a poza tym obdrapaną szafkę wyczyściłam i jutro pomaluję. Będzie pięknie. Ostatecznie to, że coś stoi w piwnicy nie oznacza, że musi być zaniedbane. Przy okazji znalazłam mnóstwo "skarbów". Doprawdy moi rodzice mają wyjątkowy talent do chomikowania. Znalazłam nawet moje zeszyty z młodszych klas podstawówki... Posiedzę jeszcze tu do soboty i trzeba wracać do siebie i do pracy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz